POBIERZ KLAUZULĘ INFORMACYJNĄ DLA NEWSLETTERA
WIRTUALNY SPACER
Kliknij i zobacz jak wygląda teraz Krasnostawski Dom Kultury, zapraszamy do obejrzenia jakości HD
Wyniki Turnieju Poetyckiego o CHMIELAKOWY ANTAŁEK
Dnia 22 sierpnia 2015 roku na Scenie przy Krasnostawskim Domu Kultury miało miejsce rozstrzygnięcie Turnieju Poetyckiego o „Chmielakowy Antałek”, który już od ponad 20 lat towarzyszy „Chmielakom Krasnostawskim”.
Jury w składzie: Jan Henryk Cichosz, Marzena Podkościelna i Jarosław Wach po zapoznaniu się z 45 zestawami tekstów literackich traktujących o szeroko pojętej tematyce ludyczno-dionizyjskiej, postanowiło uhonorować nagrodami pieniężnymi dwóch autorów.
Zwyciężczynią Turnieju została Agnieszka Mitura-Bagińska. Sukces zapewniły jej utwory „zabawa w chowanego /śmiesznostka/”, „Chmielonoc” i „Podchody”. Drugie miejsce przyznano Konradowi Grocheckiemu za „Tryptyk ze zboża i chmielu”.
Nagrody ufundowane przez Krasnostawski Dom Kultury wręczyli Edward Kawęcki Przewodniczący Rady Miasta Krasnystaw, Krzysztof Gałan Sekretarz Miasta i Damian Kozyrski Dyrektor Krasnostawskiego Domu Kultury.
Jury gratuluje laureatom oraz dziękuje wszystkim uczestnikom konkursu za nadesłanie wierszy, stwierdza, że Turniej Poetycki o „Chmielakowy Antałek” jest cennym przedsięwzięciem i w istotny sposób wzbogaca Ogólnopolskie Święto Chmielarzy i Piwowarów.
Przypomnijmy, że Turniej Poetycki o „Chmielakowy Antałek” jest konkursem poetyckim, organizowanym od 1983 roku przez Krasnostawski Dom Kultury. Jego inicjatorem był Jan Henryk Cichosz - jeden z założycieli grupy literackiej „Słowo”.
Tegoroczna edycja wzorem lat ubiegłych miała specjalną oprawę – po mieście jeździło „mobilne laboratorium turnieju”, rozdawano wiersze z lat poprzednich, jak również można było zrobić sobie zdjęcie przy pamiątkowej „ściance” Turnieju.
Poniżej prezentujemy nagrodzone utwory:
I Nagroda Turnieju Poetyckiego o ,,Chmielakowy Antałek”
Agnieszka Mitura- Bagińska
„zabawa w chowanego /śmiesznostka/”
jeżeli się chowasz, to rób to dokładniej.
z łopianu patrzą na mnie twoje oczy.
ucho słuchaniem się w trawie nagłaśnia
i to chowanie nie ma czym zaskoczyć.
jeśli się chowasz, to lepiej w przestrzeni
co już przedwczoraj furty zamykała.
albo w pojutrzu - w jego przedzieleni
co dziś choć w słońcu - mocno niedojrzała.
chowaj głęboko bym ostrym patykiem
drapiąc namiętnie zbyt cię nie pokłuła.
ukryj w podpowietrzu, ukryj w napowietrzu
bym w porannym wietrze ciebie nie wyczuła.
a i tak cię znajdę po zapachu chmielu, co
wlecze się za tobą – szczypie moje stopy.
bez szukania zbytnio i w niewypatrzeniu
mam potwoje ślady zapachy i tropy.
i nieznajdowanie jak i znajdowanie jak
złociste piwo będę smakowała – bo
szukaniem ciebie śnię szukanie siebie,
bawię się i droczę pogubiona cała.
„Chmielonoc”
włożyłam ci pod poduszkę
chmielowe szyszki wieczorem.
po to by nocą móc okno
pozbawić smutku skrzypienia.
geranium na bok przesunąć
i zedrzeć resztki kołdry
świeżej – niech więdnie
na podłodze.
pachniesz wczorajszą trawą
co dzisiaj już sianem prawie
przepoczwarzona przez słońce.
ostatek piwa w kubku na
stole z ceratą w wiśnie.
z kotami moszczę się, zwijam
w kłębek przy twoim boku.
wsuwam dłoń pod poduszkę
rozgniatam chmiel do krwi –
byś spał jak najdłużej.
„Podchody”
winem porzeczkowym zbliżam się
do ciebie
na odległość rzęsy
i zapach rezedy.
w za krótkiej sukience,
z porzeczkowym winem.
musujemy oboje otwarci
za wcześnie.
poplamiona sukienka,
potargane włosy,
połamane trawy.
bordowe czereśnie
łykasz z pestkami
w pośpiechu -
z przegubów rak moich.
i z pleców odkrytych
jak z ciepłej patery.
zostawię ci wskazówki,
mleczem szlak wyznaczę
nim zacznę odliczać
raz
dwa
trzy
i cztery
II Nagroda Turnieju Poetyckiego o ,,Chmielakowy Antałek”
Konrad Grochecki
„Tryptyk ze zboża i chmielu”
genesis
szumu stos od rzeki niesie
na pola gdzie szyszki chmielu
zaplątują się w dzień
w zielony ciepły cień
tam święci zbożowi mężowie
świt do dna piją
z łanów Krasnegostawu
tam resztki zapomnianego bławatu
wylewają bursztynem żywicy na stoły
w południe słońcem zaczynione
frasobliwie jak z kapliczki zjedzone drzewo
albo goryczka ciemnego słodu w piwie
buja człowiekiem miasto
radość gdzieś z dna się wylewa
do dnia niepowszedniego
wtedy. tak wtedy jest miasto
wschód
miałem na ustach tę krztynę słodu
gdzie przed wschodem dnia
słowem obrzmiały moje policzki
i częstowały się poranka chłodem
i ciepłem kobiety jak szumem traw
na ustach kurz sprzed zachodu
zmyty innym kurzem dnia
był drogą bielszą niż mury
nowej Jerozolimy
żelazny krzyż migał
mgieł tasiemką
proporczykami gwiazd
kwiatów kopcem
nic
że sztucznych
noc była prawdziwa
tak jak to zboże zielone
aż nimb krzyża krzyknął
dniem pszenicznym
zachód
gaśnie życiem
wiatr lekki tylko i pola
pełne zboża i słowa
pełne trwania. jak nigdy
więc teraz jest bursztyn
takie światło
co miliony owadów
w locie zatnie
i sprowadzi strząśnięciem
z gwiazd czerni
prowadząc mgły
nieodzowne Pytie
przepowiadające początek nocy
i zda się tylko słyszeć psa
a kłos z makiem coś o samotności
polnej drogi mówi
co nie zna swojego początku
ni końca. wie tylko
że trwa
pijąc czasem deszczówkę
a czasem czysty żar pierzchnący usta
przybrane z rzadka w jaskółki
i koleiny. z nich kurz
osadza się
na przydrożnych dzikich malinach
w erotyk wróbli