POBIERZ KLAUZULĘ INFORMACYJNĄ DLA NEWSLETTERA
WIRTUALNY SPACER
Kliknij i zobacz jak wygląda teraz Krasnostawski Dom Kultury, zapraszamy do obejrzenia jakości HD
Laureaci „Ja Cię kocham, a Ty pisz!” 2014 wybrani!
Dnia 14 lutego 2014 r. w Sali Widowiskowej Krasnostawskiego Domu Kultury odbyło się rozstrzygnięcie 7 edycji Konkursu Twórczości Miłosnej „Ja Cię kocham, a Ty pisz!”, który jest jednym z największych tego typu konkursów w Polsce, jeśli nie największym, a którego organizatorem jest KDK.
Uroczystość otworzył i przywitał przybyłych gości Damian Kozyrski Dyrektor Krasnostawskiego Domu Kultury, następnie widzowie mogli usłyszeć wiersze nagrodzone w ubiegłym roku oraz wzięli udział w małym performance przygotowanym przez Danutę Perestaj. Kolejnym punktem była prelekcja na temat miłości wśród poetów i pisarzy pt. „Ślady Amora. Perypetie i wybory miłosne” przygotowana i zaprezentowana przez Urszulę Gierszon. Poznaliśmy zawiłości związków Anny Stanisławskiej, Adama Mickiewicza czy Józefa Nikodema Kłosowskiego.
Następnie Robert Gałan ogłosił i uzasadnił werdykt Jury, który znajduje się poniżej. W tym roku Konkurs po raz pierwszy odbywał się w dwóch kategoriach: młodzieży do lat 18 i dorosłych. Nagrodę Kacprowi Płusie, laureatowi w kategorii dorosłych, wręczyli Dariusz Turzyniecki – Zastępca Burmistrza Krasnegostawu, Marek Nowosadzki – Przewodniczący Rady Powiatu Krasnostawskiego i Damian Kozyrski. Laureat nagrody głównej odczytał swój wiersz i podziękował za wyróżnienie. Laureaci i wyróżnieni otrzymali nagrody finansowe ufundowane przez KDK.
Dodatkowo, Klub Literacki „Strona” działający przy KDK również postanowił ocenić nadesłane utwory i przyznać wybranemu autorowi dyplom honorowy. Otrzymał go także Kacper Płusa, godło „Red Label” za poetyckość, obrazowość i przenikliwość w postrzeganiu świata. Przekorne odwrócenie i zabawę przyjętymi normami i formami językowymi, oraz za specyficzny humor.
Następnie odbyła się multiprezentacja zdjęć przedstawiająca inicjatora Konkursu Mariusza Kargula, który zmarł nagle w roku 2013. Członkowie Klub Literackiego „Strona” zaproponowali, by kolejne edycje Konkursu były imienia Mariusza Kargula. Propozycja ta została przyjęta przez aklamację.
Część oficjalną imprezy zakończył koncert Katarzyny Kłosowskiej z zespołem w składzie: Waldemar Korzeniowski (gitara, wokal) i Marek Fedor (instrumenty perkusyjne). Trio zagrało i zaśpiewało piosenki o miłości, uczuciach i zmysłach.
Później licznie zgormadzeni goście przenieśli się do Galerii KDK, gdzie można było swobodnie porozmawiać z Laureatem z członkami Jury czy wymienić swoje spostrzeżenia i uwagi na temat poezji miłosnej i nie tylko.
WIĘCEJ ZDJĘĆ Z IMPREZY W GALERII.
„Protokół VII Konkursu Twórczości Miłosnej „JA CIĘ KOCHAM, A TY PISZ!” - Krasnystaw, 14 lutego 2014 r.
Komisja Konkursowa w składzie:
Urszula Gierszon - poetka, prozaik, członek Związku Literatów Polskich,
Dorota Ryst - poetka, animator życia kulturalnego, redaktor naczelna portalu www.salonliteracki.pl,
Robert Gałan – poeta, prezes Chełmskiej Grupy Literackiej Lubelska 36,
dokonała oceny merytorycznej – zgodnie z regulaminem – 248 zestawów wierszy oraz 58 opowiadań, łącznie ponad 700 tekstów od 306 autorów z Polski i zagranicy. Jury postanowiło przyznać następujące nagrody i wyróżnienia:
Poezja:
Kategoria I (młodzież do lat 18)
- I nagroda: Andrzej Jagiełłowicz (Warszawa), godło „Łowca Pieśni” – za wiersze: ,,obecność”, ,,w rytmie miasta”.
Kategoria II (dorośli)
- I nagroda: Kacper Płusa (Pabianice), godło „Red label” – za wiersze: ,,wiek niemęski, wiek klęski”, ,,zostaw wiersz po sygnale” i za wiersz *** (po rozstaniu...)
- wyróżnienie: Czesław Markiewicz (Zielona Góra), godło „Story” – za wiersze: ,,Love Me Do 68. Albo sześć lat później”, ,,Receptura Ericha Fromma. Repetytorium(z)goła miłosne”, ,,Nie(po)rozumienia antydatowanego stanu wyjątkowego”
- wyróżnienie: Paweł Podlipniak (Radom), godło „zakochany kundel” – za wiersze: ,,Zaimię [śniąca się]”, ,, Przeżegnanie [tracklesslicious]”, ,,Grawitacja [zaimię 2]”
Proza:
W kategorii prozy Jury nie przyznało nagród, wyróżnienia otrzymują:
- Piotr Zemanek (Bielsko – Biała), godło „Pierrot” – za prozę: ,,Poema impressione d’Amor”
- Adam Buszek (Kraków), godło „Arijon”
Jury gratuluje laureatom!
W regulaminie Konkursu organizatorzy piszą: w każdym z nas drzemie odrobina Casanovy, i w każdej z nas przemyka cień Julii. To prawda, ale miłość ma wiele twarzy. Bardzo trudne jest pisanie poezji lub prozy na konkurs, a zwłaszcza na określony, niejako „zadany” temat. Nawet osoby z doświadczeniem literackim rzadko radzą sobie z tego typu wyzwaniem, szczególnie, jeśli temat dotyczy wartości uniwersalnych i ponadczasowych takich, jak miłość. Trudno ustrzec się wówczas nadmiernego patosu i banalności.
Komisja starała się odnaleźć pośród setek tekstów te, które wyróżniały się oryginalnością w podejściu do tematu, nowatorską formą bądź też zaskakiwały trafnością spostrzeżeń.
W nagrodzonych utworach pojawiają się świeże i oryginalne środki wyrazu, niekonwencjonalne przemyślenia, miłość odsłania swoje różnorodne oblicza.
Ze względów regulaminowych, (przeważnie brak godła lub praca podpisana imieniem i nazwiskiem) jury nie poddało ocenie kilkunastu utworów.
Komisja stwierdza, że tegoroczna edycja Konkursu nie wyłoniła utworów o wybitnych walorach artystycznych, jednak poziom literacki poezji, chociaż wartościowo zróżnicowany, był znacznie wyższy niż prozy.
Jury zwróciło uwagę na prace, które zasługują na uwagę jednak nie zostały nagrodzone , są to utwory pod godłami m.in.: Sanskryt (Anna Piliszewska), Arkadiusz (Jan Stanisław Kiczor), Brenna (Michał Gajda), Zawierucha (Katarzyna Anita Piotrowska), Storge (Bogdan Nowicki), Święty Mikołaj (Karol Graczyk), Alwida (Urszula Piotrowska), godło Stan podgorączkowy oraz wiersze autorstwa Leny Fikander.
W wielu pracach konkursowych uczestnicy nie określali kategorii, kilkakrotnie zamiast godła słownego, umieszczano rysunki.
Komisja uważa, iż wprowadzenie kategorii I (młodzież do 18 r. życia) przyniosło Konkursowi ciekawe rezultaty, wzbogaciło edycję o spojrzenie współczesnej młodzieży polskiej na miłość, jednak wymaga dopracowania regulaminu Konkursu, wprowadzenia bardziej rygorystycznych kryteriów, ponieważ to właśnie w tej grupie było najwięcej uchybień formalnych: brak kategorii, brak lub niewłaściwe godła.
Gratulując laureatom komisja dziękuje także Organizatorom za propagowanie sztuki literackiej oraz za wybór jednego z piękniejszych, a zarazem trudniejszych jej tematów.
Szczególne słowa uznania Jury składa p. Stanisławowi Kliszczowi, którego wieloletnia praca, zapał oraz zaangażowanie w sprawy kultury jest godne podziwu i owocuje konkursami takimi jak ten. Oddajemy także cześć pamięci zmarłego w ubiegłym roku Mariusza Kargula pomysłodawcy turnieju i autora hasła „Ja cię kocham, a ty pisz”.”
NAGRODZONE WIERSZE I PROZA:
Kacper Płusa - zostaw wiersz po sygnale
nie odmawiam pokuty, randki, alkoholu. dlatego za miejsce akcji obrałem nasyp kolejowy.
wymusiłem pierwszeństwo przed bogiem degustacją win na wiadukcie- wbrew semaforom.
codziennie rankiem obcuję ze światłem (pociągu). ja pierwszy rzucam kamień.
nie będę już najwybitniejszym umysłem mojej epoki ani nawet widmem, nie będę dla ciebie.
w dyskusji, w modlitwie, we flircie wyrażam jasno brak zgody na udział w społeczeństwie.
darmowe minuty mam tylko do numerów alarmowych. to jedyne numery,
pod którymi rozmówca nie wita mnie śmiechem. infolinia dla niedoszłych samobójców,
melancholików i ludzi skończonych niczym wiersze.
gdy już wysłucham grania na czekanie złowieszczego, wzniosłego jak requiem.
powiem: nie będziesz miała innych mężczyzn przede mną. Powiem choć nikt nie odbierze.
w słuchawce zabrzmi głos: po sygnale zostaw swoją kobietę zanim zrobi to za ciebie.
Kacper Płusa
***
po rozstaniu z nią nie pozostał ze mnie nawet kamień na kamieniu.
szukam boga o ciele kobiety, który zapobiegłby mojemu szaleństwu.
czas ka- leczy rany. modlę się i mdli mnie od wypitej wódki.
ktoś szepcze pacierze. zamiast tego słyszę skowyt wyjącej suki.
w kościele wiernym drżą ręce. z pieśnią czekają otwarcia sklepu, swojej śmierci.
czy miałeś to wrażenie, gdy tonąłeś w wymiocinach mój przyjacielu Babiński
jeśli pragnę sacrum, to tylko po pijanemu o czwartej nad ranem.
niech nam obu wtórują transplantowane z innej epoki organy.
jeśli jest ktoś kto może nam pomóc, nie mieszka na wysokościach
lecz w pobliżu gruntu, umorusany jak dziecko grzebie zmarłych w piachu.
Kacper Płusa - Wiek niemęski, wiek klęski
spłodzić syna wybudować dom i posadzić drzewo - to normalne sposoby spędzania wolnego czasu
choć to jeszcze nie wiek chrystusowy jedynym drzewem moim jest drzewo krzyża na szyi i na apteczce samochodowej
jestem na randce z kobietą pierwszego kontaktu. zamienia się w słup soli gdy spojrzę w jej stronę. brak powtórnego przyjścia to złamanie obietnicy
z przemieszczeniem
narzeka na ból głowy. idzie niż znad skandynawii, niż demograficzny. dostanę naganę z wpisem w kalendarzyk. w tej sytuacji od momentu poczęcia mamy do czynienia z ciążą urojoną. odcinam pępowinę.
kupuję mieszkanie. od tej chwili mamy wspólną klatkę.
trzeba otworzyć okno i wywietrzyć pokój- pax romana. bóg i tak zagląda do mnie przez judasza.
Andrzej Jagiełłowicz - OBECNOŚĆ
jestem światłem lampy
co strony książki Ci rozjaśnia
jestem sierścią rudego kota
gdy Twoją dłoń prowadzi wygięty grzbiet
jestem deszczu szelestem
w srebrzystej zieleni liści szukającym schronienia
jestem cichą modlitwą
u bram nieba upominającą się o Twoje szczęście
jestem pierwszą poranną myślą
nieśmiało przeganiającą sen
kroplą smutku na Twych ustach
jestem…
Andrzej Jagiełłowicz - W RYTMIE MIASTA
w roztargnieniu codziennym
zgubiłaś kolczyk
mienił się tęczą w Twoich włosach
w biegu wypiłaś łyk gorącej herbaty
przed kolejnym spotkaniem
krótka rozmowa
brak czasu na pożegnane
w pośpiechu przesłany przelotny uśmiech
układając niedbale rozrzucone myśli
przeglądasz kartki
wciąż nieprzeczytanej książki
muzyka grzeje zmarznięte dłonie
za oknem przesuwa się
pejzaż roztańczonego miasta
kocham Cię
więcej grzechów nie pamiętam
Czesław Markiewicz - Receptura Ericha Fromma. Repetytorium (z)goła miłosne
prawdziwą kobietą była matka każdego z nas. każdy z nas
musiał odchorować pierworodne. czekając na kobietę
która pierwsza poda jabłko. głód opanował najpierw okolice
płochliwe. na ogół. nikt z nas nie pocił się śliniąc palce
pod stołem. przyłapywanych pozbawiano deseru z wisienką.
następne kobiety niedojadały. albo żarły się ze wszystkimi.
wydzielały dźwięki po kropli potu. otwierały usta jak pełną
lodówkę. zamiast z nami chodzić. odchodziły. zazwyczaj
twarze pierwszych nigdy nie były twarzami ostatnich. więc
przyjdzie nam wracać do ziemi. albo uwierzyć matce. albo
skarlałe pragnienie nazwać głodem-
Czesław Markiewicz - Love Me Do 68. Albo sześć lat później
na początku miłość była czteroliterowa. wszyscy umarli
mieli po dwadzieścia siedem lat. tamten rok i ten rock
nigdy się już nie skończyły. poza tym że niewinność pierwszej
kobiety została wygnana. krwawi u podnóża góry karmel.
zostały namiastki wyobraźni. jakaś prehistoria z kędzierzawymi
włosami. nie za bardzo swojski profil. Małe nienamacalne piersi.
żadnych epickich przełomów. po drugiej stronie
zatoki zamiast luwru palenieopon. wypalanie trawy
pod belwederem. romantyczna niemoc gołębia o imieniu konrad.
tym razem odpowiednio wyprofilowane lędźwie. ale biodra pierwszej
kobiety zbyt szerokie na tutejsze rodzenie. miłość dobrze wykończona
w wygłosie. bardzo po naszemu. wśród swoich. z diakrytycznie
diabelsko miejscowymi ogonkami na samej górze-
Czesław Markiewicz - Nie(po)rozumienia antydatowanego stanu wyjątkowego
potrafię przekuć ucho izoldzie. wykastrować abelarda. potrafię
powiedzieć gotuj się kurwo żeby wypiła i sobie poszła. nie mylę
łysej śpiewaczki z łysą śpiewaczką, żarówki z ionesco i odwrotnie.
potrafię odwiesić słynny niebieski prochowiec i pisać emaila
o czwartej nad ranem. jak trzeba włożę ci między uda swój ostry
sprzeciw, potrafię wyssać ci płeć i zeżreć majtki. potrafię odłożyć
kobietę co śni się sama nad samym ranem. nawet jeśli za chwilę
rozpływa się między palcami. ale
nie potrafię spłodzić bliźniaczo wilgotnych orzeczenia z podmiotem
żebyś bez dwóch zdań uwierzyła. że potrafię-
Paweł Podlipniak - Zaimię [śniąca się]
o tobie pachnie ciepłem każdy sen nad ranem
i z ciebie się spowiada kolejny zaimek
liwidator ckliwości, zwłaszcza zapisany
małą, skromną literą, synonomem taktu,
po której nawet kropka puszy się, nadyma
jak montgolfier z papieru tuż przed pierwszym wzlotem.
to imię we mnie milczy niby tajemnicza
fraza i doprowadza do początku koniec
- wynajdujemy koło, potem dom i ogień,
Wojny, sojusze, kpinę z takiego rozsądku,
co wciąż nas redukuje do potrzeb pierotnych,
a przecież dobrze wiemy, że jeszcze jest w górze.
liryka małych liter i czułość nazw własnych,
to dopełnienia godne jakiejś epopei,
a tu jest ciepłe łóżko, pachnąca poduszka
i na niej twoja głowa śniąca się imiennie,
osobiście i smacznie, a przy niej najmniejszy,
najmniej ważny zaimek- całe moje ja.
Paweł Podlipniak - Grawitacja [zaimię 2]
po zmroku jesteś saskią malowaną w ciemno
skóra się nie dopina kiedy nago kroczysz
przez pokój wypełniony nagłą niedyskrecją
a ja mam tylko oczy cały jestem wzrokiem
nieważki i nieważny na niskiej orbicie
obciążony powietrzem niezręczny stręczyciel
słów zwykle niepotrzebnych mijających sedno
sednem jest grawitacja przyciąganie ciała
do ciała na uwięzi z uwolnionych zmysłów
i utajonych pragnień co brutalnie spala
tuż zaraz po scaleniu dwie połówki krzyku
dwie głowy na poduszce komedie nieboskie
lub ludzkie codzienności pchane bezsensownie
pod górę i wciąż miałkie niby rzeczywistość
jesteś saskią i idziesz napinając skórę
ja mam tylko powieki pod twoją obronę
do ciebie się uciekam kiedy orbituję
obnażony bezduszny pokraczny synonim
nagle stwardniałej skały zaledwie półpauza
wypierająca myślnik ale ciągle słabsza
typograficzna kreska której nie poczujesz
gdy cię zmaluje ciemność niedyskretną farbą
będę pocierał skrobał aż się stanie jasność
Paweł Podlipniak - Przeżegnanie [tracllesslicious] - Tadeuszowi Nowakowi
prócz twoich kruchych powiek nic mnie nie zasłania
przed nadchodzącym śniegiem. zima, wciąż zachłanna,
ścina pobladłe mapy. na nich sine linie
wyznaczają nam drogi, a każda jest inna
i prowadzi donikąd jak skrzypiące schody
w spalonej kamienicy tuż zaraz za rogiem
ulicy, gdzie straciliśmy nie pamięć, lecz ogień,
a teraz nic nie trzyma, nic nas nie podgrzewa,
nie skłania do wybuchu. pora się przeżegnać
przed podróżnym rozstaniem z zagubionym wierszem,
który się wyprowadza i pewnie nie zechce
zejść znowu do suteren, ociemniały, ciężki
od nadmiaru procentów. my mieliśmy chęci,
by być dalej i wyżej, tam, gdzie jeszcze ciepło,
a potem się oswoić i w mroku zakrzepnąć,
niby rtęć, moc i gwiazda. dzisiaj wszystko jedno,
nic mnie już nie osłania i nic nie rozgrzewa
-prócz twoich kruchych powiek. pora się przeżegnać.
Piotr Zemanek - Poema impressione d’Amor
Już późno. Czekam na wiersz o miłości. Nie chce przyjść. Słowo brzmi obco. Blisko mnie jest tylko filiżanka. Jawa plącze w bluszczowy warkocz wiersz, filiżankę, miłość… Jesienne, purpurowe światło kładzie się na stół. Filiżanka pełna jest wiśniowego sadu. Plama sadu na obrusie jak mapa. W wazonie bukiety wiśniowych aromatów, pąki pękających serc. Przy oknie Ona, pełna dojrzałej wiśni. Czeka, aż przyjdzie noc, opuści zasłonę sekretną. Prowadzę palcami po stole, zatapiam je w słojach. Ścieżkami żył schodzę w wewnętrzne struktury. Do wnętrza. Po moich palcach spływa słodka żywica. Czerwona jak wino i krew. Ciepła i cierpka woń jak na nożu, kiedy dotknięty drżeniem, wycinał znaki w korze; cicho, na palcach, wrośniętych w dojrzałe owoce. Jest bardzo późno. Już wiem, że tylko ranne słowo może przekroczyć granicę kamienia.
Na portrecie jest kobietą. W jej ciele, smutek martwej natury, budzące się impresją spojrzenia: jabłko, kielich, kwiat, wiśnia. Wstaje, unosi się, idzie. Porusza, jak kołysana wiatrem, korona najsmuklejszej wiśni w całym sadzie. Jest soczysta jak owoc. Podchodzi do stołu i zbiera dłonią krople wina, wiśni i krwi. Mówi. Ach mój mały, pobrudziłeś sobie ubranko, śnieżnobiałe ubranko, dzieciństwa twego pamiątkę. Nie trzeba było bawić się nożem, nie trzeba było dojrzewać owocom na rękach, nie wolno było odrywać niedojrzałych owoców z dłoni. Odsuwa się na bok. Zsuwa z ramion sukienkę, zarzuca na stół, gałęzie drzewa i liście, jakby sieć na wodę. Przemaka wiśniową krwią, ciemnieje, staje się mokra, śliska. Świeci tajemniczym blaskiem. Bladym światłem zagarnia cały wenecki krajobraz. Kładzie się na wyspie, w trawy mokre rosą. Zamyka oczy, otwiera usta, uchyla drzwi. Zapada w ciszę, otchłań, w nurt…
Potem przykłada rękę pękniętą nożem, jak dojrzały owoc, ociekającą jeszcze świeżym ciałem i winem, do piersi białej jak słońce, do piersi jak filiżanka, pełna różowym obłokiem. Podchodzę bliżej. Biorę ją do ust jak wiśnię, smakuję soczystość aromat i kolor. Upijam się winem, wiśnią i krwią. Upajam miękkością ruchu, ciepłego jak jej brzuch. Nagłą zielenią, w której zawieszony zamykam oczy. Kiedy opadam w moich ustach wciąż rośnie kobieta, jak chleb. W moich ustach czuję jeszcze smak wina, które tańczy mi w głowie. Ciepła, musująca krew, jak spękana słońcem ziemia, ostatni wers… Jest noc. Czekam na ranne słowa. Na stole, blada jak sofa filiżanka. Wino, wiśniowe jak krew. W potoku krwawiących słów, pływa czerwcowa królowa kier.
Adam Buszek - Bajka z różą
Benedykt przygryza wargi. Plastry chodników zapadnięte, oberwane. Sadza, śmieci, błoto. Kłopoty z formą. Benedykt przyspiesza kroku. Wyrzuca sobie brak kompozycji, niedowład proporcji.
Do domu trzy przecznice, pięć uliczek. W poszukiwaniu ulgi wyobraźnia układa je w śmieszną rozgwiazdę.
Teraz cieplej, spokój kształtów. Benedykt parzy czerwoną herbatę. Nieobecnym wzrokiem odprowadza zachodzący dzień. Myśli krążą wokół Linneusza i jego Genera Plantarum. Zielne marzenia szczypią dyskretnie.
Benedykt lubi mocną kawę, zaspane koty, ale kocha tylko książki, których nie może zrozumieć. Pamięta dobrych rodziców, błogosławioną babcię, akademickie wiktorie, dziewczynę pierwszych zdziwień. Dzisiaj zostały mu kwiaty. I jeszcze oddany przyjaciel. Który dzieli się wąskim pokojem, nadzieniem portfela, wiązką myśli solidarnych.
Dziewczyna ma włosy, że tylko zwariować. Pragnie zamieszkać. Jej się udaje, ale jemu nie. Mówił, że najpiękniejsza jest, kiedy gubi grzebień. Albo drogą powrotu umyka gdzieś w tłumie, a u poręczy schodów cumuje szalik. Albo się spóźnia na niby i podpatruje to jego nerwowe czuwanie. Wtedy wygląda na gubiącą grzebień i rozdaje sute porcje śmiechu. Mówi, że trzeba się zameldować, utkać parkę kluczy i wybrać osiedle z największym placem zabaw. Szuka gniazda w męskich oczach, ale Benedykt nie patrzy na Anielę, tylko w puste miejsce po grzebieniu.
*
Krzesło w pokoju Benedykta osamotniało. Od dwóch tygodni jest lżejsze o błękitną apaszkę. Z kuchennej szuflady wyprowadziła się połowa sztućców. Dwa wieszaki znów śpią nago, a kiedy już umknie się listopadowej słocie, na podokiennym blacie kwitnie tylko jedna herbaciana mgiełka. Adrianna powiedziała po prostu: „W naszym pokoju jest duszno od cudzych oddechów”.
*
Kiedyś przeczytał Benedykt, że jest przyszłością polskiej radiologii. Śmiał się, że można być przyszłością dzięki rozprawce o życiu płodowym rosa gallica.
Ale do dziewczyny idzie się z różą dorosłą - myśli Benedykt - i to jest temat na poemat.
Kiedy wyławiano go spod korony mostu, miał na sobie kruczy krawat i wąski, okrutny uśmiech.